piątek, 7 października 2011

brrr...

... jest zimno i nieprzyjemnie czyli zaczynam wylewanie gorzkich żali.
Jako panienka na wydaniu powiedziałam memu ukochanemu, że nienawidzę zimy i płaczę całą jesień - popatrzył zdziwiony. Jako narzeczona powtórzyłam i dodałam, że nie nadaję się do życia w kraju gdzie jest tak mało słońca  - popukał się w czoło i powiedział, że stroję fochy. Jako mąż to już mnie opierdolił, że wydziwiam,bo tyle ludzi żyje w tym kraju i jakoś sobie radzą i są zadowoleni o!
A ja nie mogę i już. Jest mi zimno, jest mi brrrrr.
Od rana chodzę skwaszona, głowa mi ciąży, powieki mam jak z ołowiu.

A jak ja w takich warunkach mam się zajmować dwójką dzieci? Na spacer nie pójdę, bo padaaaaaa  a ja mam kalosze na obcasie, (serdeczne! from NYC, ale nie na tą okazję), i mam zły wózek (muszę chyba kupić nowy), a po co to się ziębić na dworze, ubierać się przez godzinę po to by wrócić po kwadransie, bo coś tam...
W domu natomiast nudno, małe brzęczą nad uchem jak muchy. Lekko śnięte, ale spać nie chcą, chyba na złość.
Zaraz wraca z pracy mój mąż, teraz jemu idę jęczeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz