środa, 19 października 2011

równowaga

 Mama Leona anielskim głosem odpowiada na to samo pytanie zadane po raz czterdziesty piąty, ja już po piątym "co to?" wyjść muszę do drugiego pomieszczenia, policzyć do dziesięciu.Tamta cierpliwie tłumaczy, że nieładnie jest gryźć mamusię i wkładać jej kredkę do oka. Jak mały kopie ścianę i drze się wniebogłosy prowadzi go na kany jeżyk, czy inny wynalazek Super Niani.

Wczoraj ją odwiedziłam a teraz siedzę i się dołuję że taka jestem nieudana...

Jutro perfidnie odwiedzę mamę Jasia, tą co dezynfekuje podłogę trzy razy dziennie z obawy przed zarazkami,  pieluchę nawet suchą zmienia co pięć minut, żeby sobie dupki nie odparzył, gryzaki i grzechotki wyparza, a pluszaki pierze i nie można z nią o niczym innym porozmawiać jak tylko co Jasio robił przed przed południem ile spał i jak srał.

Odwiedzę, posiedzę i od razu lepiej się poczuję.
Bo co jak co, ale ja mam chociaż dystans do swoich "skarbeczków".

.................................................................................................
A mama Leona powiedziała mi, że juz więcej dzieci nie planuje, bo już jest kurewsko zmęczona tym ciągłym byciem idealną. I to jest pointa.

5 komentarzy:

  1. Kurde, muszę chyba znaleźć sobie jakieś matki-koleżanki, żeby sobie humor podrasować :)

    świetny tekst!

    OdpowiedzUsuń
  2. A kto jej każe być mama idealną ? Czym Ty się dołujesz - mama powinna być przede wszystkim normalna !

    OdpowiedzUsuń
  3. Elso, człowiek niby wyluzowany, ale jak zobaczy ręczniki poukładane kolorami w szafie koleżanki to humor siada. Ale to jest ludzkie. Mysle, ze wszyscy porównujemy sie z innymi, niestety i trudno sie z tego wyrwać

    OdpowiedzUsuń