poniedziałek, 31 października 2011

ta wyrodna spod 47

8:21 dindon dindon din don din don - do drzwi.
Sąsiadka z pierwszego nałożyła płaszcz na piżamkę i przyszła na skargę.
Na moje dzieci, że: " tupią, szurają, jeżdżą, stukają, przedmiotami różnymi rzucają i to nie tylko dzisiaj!!! A ja proszę pani, też mam dzieci i dużo rzeczy rozumiem, ale to już przesada, naprawdę!!!"

Hola, hola pani dzieci to już mają po 10 lat, a nie półtora i nie są w fazie intensywnego rozwoju. Moje bawią klockami, czasem jakimś rzucą, owszem, ale co mam im palce poobcinać? A w ogóle to proszę na mnie nie krzyczeć, cisza nocna kończy się o 6.00. A poza tym, kto rano wstaje temu Pan Bóg daje i nie ja te cudowne bloki budowałam. Do widzenia.

Chyba im zupy z maku ugotuję to będą spokojniejsze
.....................................................................................
Sąsiadka ma mnie za niewydolną wychowawczo czy inne jakieś patolo, a rodzina za wyrodną, bo:

Cukru dziecku nie daję, (biedaczek ma smutne dzieciństwo), ją tylko piersią karmię (pewnie zamorzona), nie wmuszam w niego mięsa (nie urośnie), do żłobka nie oddaję (aspołeczny będzie), śpię z nią, wózka nie używam, tylko to biedne dziecko w tej szmacie duszę.

No to jestem wyrodna, a myślałam, że to rodzicielstwo bliskości.

sobota, 29 października 2011

ladies and gentelmen...

...oficjalnie mogę ogłosić u mojego syna rozpoczął się okres buntu dwulatka.

Trzy tygodnie się przepoczwarzał, nie spał, kopał ściany, smarkał sobie do kaszy.

Dziś zrozumiałam. Nadciąga  A R M A G E D O N !!!

środa, 26 października 2011

wyliczanka

enedue - siódma rano, rike fake - szybko, szybko,
torba borba ósme smake- rosół ugotować, włosy umyć, pranie rozwiesić, drugie nastawić,
deus meus - z dzieckiem na ręku, podłogę umyć, bo mleko rozlane
i morele biks baks boks - kurwa nie wyrabiam się...
.............................................................................
z niczym

środa, 19 października 2011

równowaga

 Mama Leona anielskim głosem odpowiada na to samo pytanie zadane po raz czterdziesty piąty, ja już po piątym "co to?" wyjść muszę do drugiego pomieszczenia, policzyć do dziesięciu.Tamta cierpliwie tłumaczy, że nieładnie jest gryźć mamusię i wkładać jej kredkę do oka. Jak mały kopie ścianę i drze się wniebogłosy prowadzi go na kany jeżyk, czy inny wynalazek Super Niani.

Wczoraj ją odwiedziłam a teraz siedzę i się dołuję że taka jestem nieudana...

Jutro perfidnie odwiedzę mamę Jasia, tą co dezynfekuje podłogę trzy razy dziennie z obawy przed zarazkami,  pieluchę nawet suchą zmienia co pięć minut, żeby sobie dupki nie odparzył, gryzaki i grzechotki wyparza, a pluszaki pierze i nie można z nią o niczym innym porozmawiać jak tylko co Jasio robił przed przed południem ile spał i jak srał.

Odwiedzę, posiedzę i od razu lepiej się poczuję.
Bo co jak co, ale ja mam chociaż dystans do swoich "skarbeczków".

.................................................................................................
A mama Leona powiedziała mi, że juz więcej dzieci nie planuje, bo już jest kurewsko zmęczona tym ciągłym byciem idealną. I to jest pointa.

poniedziałek, 17 października 2011

one lubią, a ja nie...

"Tak smutno te twoje dzieci ubrane" skwitowała outfity teściowa.

Dla synia od babci, cioci i koleżanki - dresik z Kubusiem Puchatkiem, rajstopki z Kubusiem, zapas body z Kubusiem i Kubusiowa czapeczka na dokładkę, dziękuję.
Oddałam innym dzieciatym koleżankom ."O jakie ładne, o z Kubuuusiem".

Dla córki - kwiatki i króliczki. Za różowy też dziękuję.
Jak widzę małą królewnę odzianą w róż od stóp do głów to trzewia mi się przewracają. Róż to może być dobry w akcencie, ale total look, o nie!!!
Jak mi moja za parę lat słodkim głosem wysepleni, że jest księżniczką i chce różoweee, puchate lub świecące to wydziedziczę.
A do przedszkola też jej nie puszczę, bo pewnie tam ta różowa zaraza się lęgnie

A może matka nie ma prawa ingerować w gusta swoich dzieci? One lubią kicz...

czwartek, 13 października 2011

"A czemu ona taka chuda?"

A, bo taka jej uroda.

Postanowiłam rozszerzyć dietę niemowlęcia. Obkupiłam się w anatomiczne łyżeczki, profilowane kubeczki, wszystko BPA free, made in UE, Chinom na pohybel. A wcześniej całe pieprzone lato, na eco-działce mojej matki  rozmawiałam z cukinią, dynią i marchewką żeby lepiej rosły! Wyhodowałam, zebrałam, popakowałam, zamroziłam. Nie wiem tylko po co, skoro niemowlę postanowiło, że nie bedzie jadło. Na widok jedzenia dostaje szczękościsku, robi się sztywna i pluje.
Dobrze, że cycka chociaż je.
......................................................................................
Od tego karmienia jeden z nich poszeeedł w dół. Wisi, codziennie eksploatowany do granic możliwości. Wzięłabym igiełke, nitkę i zrobiła zaszewkę coby się w górę trochę podniósł, ale się nie da :(
Z dzieckiem to same straty.

poniedziałek, 10 października 2011

różowo mi...

Przebudziłam się nad ranem. Mgła i łuna od miasta - za oknem nie było świata tylko wszechogarniająca różowość i osiedle zbudowane z malinowych żelków i pianek marshmallow...

.....................................................

cdn.

sobota, 8 października 2011

dziękuję

Dziś szczególne podziękowania dla Pudelka za ten nius:
http://www.pudelek.pl/artykul/35562/2_letni_syn_cichopkow_rozstawia_ich_po_katach/
Juhuuuuu nie jestem taka ostatnia, nawet nasza sztandarowa matka polka czasem sobie nie radzi. Nie tylko ja nie ogarniam bachora, sexy mama też.  Oł jeeeeeeeeeeeee.
Dziękuję Pudelku.

piątek, 7 października 2011

brrr...

... jest zimno i nieprzyjemnie czyli zaczynam wylewanie gorzkich żali.
Jako panienka na wydaniu powiedziałam memu ukochanemu, że nienawidzę zimy i płaczę całą jesień - popatrzył zdziwiony. Jako narzeczona powtórzyłam i dodałam, że nie nadaję się do życia w kraju gdzie jest tak mało słońca  - popukał się w czoło i powiedział, że stroję fochy. Jako mąż to już mnie opierdolił, że wydziwiam,bo tyle ludzi żyje w tym kraju i jakoś sobie radzą i są zadowoleni o!
A ja nie mogę i już. Jest mi zimno, jest mi brrrrr.
Od rana chodzę skwaszona, głowa mi ciąży, powieki mam jak z ołowiu.

A jak ja w takich warunkach mam się zajmować dwójką dzieci? Na spacer nie pójdę, bo padaaaaaa  a ja mam kalosze na obcasie, (serdeczne! from NYC, ale nie na tą okazję), i mam zły wózek (muszę chyba kupić nowy), a po co to się ziębić na dworze, ubierać się przez godzinę po to by wrócić po kwadransie, bo coś tam...
W domu natomiast nudno, małe brzęczą nad uchem jak muchy. Lekko śnięte, ale spać nie chcą, chyba na złość.
Zaraz wraca z pracy mój mąż, teraz jemu idę jęczeć.